Tak jak obiecywałam mam do pokazania coś, co uważam za absolutny przełom wśród moich filcowych zainteresowań i osiągnięć! Oto przeurocza rodzinka misiaków!
Z niesamowitą przyjemnością robiłam każdego z tych nich. Z każdym następnym wchodziłam na wyższy szczebel filcowego projektowania. Zależało mi aby misie były bez szwów i żyłek, mocne i trwałe w łączeniach pomiędzy elementami ciałka oraz oczywiście słodkie i jedyne w swoim rodzaju. Jedynym wyjściem dla takiego efektu, jest zrobienie misia z jednego kawałka wełny, a następnie zdobienie go dofilcowanymi elementami takimi jak pyszczek, uszka oczka itp... Sporo pracy, ale było warto!!
Motywowała mnie przede wszystkim myśl, że kogoś uszczęśliwiam, a jest to najlepszym motorem do pracy! Od teraz mogę już wydziugać wszystko!! :-)
Pierwszy narodził się całkiem spontanicznie, z pragnienia sprawienia komuś miłego prezentu... i jak widać dobro szybko rozchodzi się po świecie, bo w niedługim okresie po nim, powstały dwa następne :)
Oto następny z rodzinki. Nie duży, ale pupcię ma sporą, żeby wygodnie mu się siedziało. Ten słodziak trzyma serce, które jest rozłączną częścią i może leżeć obok niego, lub jak talizman towarzyszyć w torebce, portfelu, kieszeni... straszliwie to urocze ;-)
I czas na ostatniego z tej wesołej gromadki. Trochę bardziej wyrośnięty niż poprzednie, ale przecież matka natura jest nieprzewidywalna ;-) A tak wyglądał projekt- siedliśmy na łóżku i za chwilę były już: wybrane kolory, napis i to ze ma być misiem- wisielcem, toteż nóżki ma opadające w dół:
I po pewnym czasie ta wełenka przeistaczała się początkowo w stwora przypominającego mojemu kochanemu chłopakowi indyka..... później jakby bardziej w świnkę.... i ostatecznie ukształtował się z tego przesłodki miś :)
Na koniec pragnę podziękować moim inspiratorom: Jusi i Adkowi ;-*